Our Family History

Przypisy


Drzewo:  

Wyniki 1 do 31 od 31

     

 #   Przypisy   Dotyczy 
1 (?) Jeden z braci był policjantem i pracował (być może również mieszkał) w
Janowej Dolinie. Był kolegą Stanisława i poznał go z Wacławą/ 
Stankiewicz, Stefan (I143)
 
2 (?) Jeden z braci był policjantem i pracował (być może również mieszkał) w
Janowej Dolinie. Był kolegą Stanisława i poznał go z Wacławą/ 
Stankiewicz, Karol (I142)
 
3 (?) Jeden z braci był policjantem i pracował (być może również mieszkał) w
Janowej Dolinie. Był kolegą Stanisława i poznał go z Wacławą/ 
Stankiewicz, Tomasz (I144)
 
4 Agata Kulik z.d. Grunt - najmłodsza z córek Weroniki i Bernarda, bliźniaczka Klary, urodzona 15 kwietnia 1915 r., dzieciństwo spędziła w Nowej Cerkwi w domu rodzinnym. Często wspominała wydarzenie, gdy szła drogą do swojego domu i doznała refleksji, że urodziła się 15 kwietnia, 15 roku i ma 15 lat. Czasy wojny spędziła w domu, wyratowana od wywózki na roboty przez swoją matkę znającą bardzo dobrze niemiecki i umiejącą dogadać się z niemieckim lekarzem, od którego babcia miała dostać zwolnienie z robót. W 1947 r. poślubiła Edwarda Kulika - obrońcę Helu, którego poznała przed wojną. W lutym 1950 r. urodził im się syn Ryszard (zm. 1996 r.), a rok później 16 października 1951 r. córka Halina.
Agata była całe życie gospodynią domową, wychowywała dzieci, potem pomagała w wychowywaniu wnuczek od córki - Anny Marii, ur. 14 lipca 1975 r. i Sławomiry, ur. 23 lutego 1979 r. Miała też wnuczęta od syna - Sylwię, ur. w styczniu 1976 r. i Andrzeja, ur. 1980 r. Babcia Agata była dobrą osobą, troskliwie opiekowała się wnuczkami i pomagała często córce, miała poczucie humoru. Często wspominała czasy przed wojną, kiedy pomagała swojej mamie, wspominała, jakim człowiekiem był jej ojciec, że był szanowany, dbał o rodzinę itd. Pamiętam wiele dni i godzin, które spędziłam z babcią - zabierała mnie latem na plażę na Stogi, czasem przed plażą zbierałyśmy takie żółte owoce z krzaczków na sok leczniczy (wtedy zwykle jeździł z nami dziaddek). Pamiętam też wyjazdy do Lubichowa na grób Weroniki Grunt, mojej prababki. Zajmowało nam to cały dzień - najpierw PKS-em do Starogardu Gdańskiego, a potem do Lubichowa PKS-em. Z powrotem tak samo. Po cmentarzu szliśmy zawsze odwiedzić ciotkę Cecylię - córkę babci brata Alojzego. Jej mąż Kazimierz Szeffer prowadził duży sklep spożywczy w Lubichowie - do dziś chyba istniejący i obecnie należący do ich syna - Krzysztofa. Babcia zawsze miała na szafie w sypialni cukierki dla nas - wnu wnuczek. Najczęściej były to „kasztanki” i „malagi”. Będąc u babci (Podwale Staromiejskie 72/9) chodziłam też na lody „Miś” przy ulicy Czopowej. Pamiętam, że babci musiałam przynieść 1 gałkę cytrynową - taki smak lubiła najbardziej. Lubiłam spaać z babcią w sypialni, zawsze gdy u niej byłam. Do dziś mam w głowie wygląd i zapach tego pokoju oraz odgłosy mieszkania przy Podwalu. Pamiętam moją ulubioną sukienkę, która odziedziczyłam, a w której babcia zawsze przyjeżdżała na moje urodziny. Była to sukienka bez rękawów w kolorze miodowym, od góry drobno plisowana, na to żakiet w rudym kolorze, bursztynowe korale, bransoletka i pierścionek. Wszystko to odziedziczyłam i czasami oglądam. Babcia była wielbicielką biżuterii bursztynowej, której miała sporo, także złota. Z jedzenia smakował jej twaróg własnej roboty, miód przywieziony od brata Alojzego. Lubiła wszystko co słodkie. Chociaż twierdziła, że na starość gust jej się zmienił i woli jeść ostrzej. Zmarła w wieku 87 lat, miała zaawansowaną miażdżycę i jakieś starcze schorzenia, ale do końca właściwie nieźle funkcjonowała. Grób babci znajduje się na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel)
 
Grunt, Agata (I32)
 
5 Alojzy Grunt (7.01.1905r. - 23.05.1981 r.) - zajmował się pszczelarstwem oraz był motorniczym pocąiągów dalekobieżnych, żona Leokadia Grunt (26.10.1906 - 19.10.2001), miał dzieci: Stanisława (ur. 3.11.1935r.) - prałat (infułat) katedry w Pelplinie, Cecylia (ur. 1933r.) - nauczycielka dzieci upośledzonych, Eugeniusz (ur.1939r.) - inżynier - geodeta, (Teodor) Tolek (ur. 17.01.1945r.)- inżynier budowy maszyn, Kazimierz (ur. 1949r.)- ukończył lotnictwo w Warszawie.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Alojzy (I24)
 
6 Bernard Grunt - urodzony w 1 listopada 1877 r. w Jabłówku
koło Starogardu Gdańskiego, z ojca Franciszka Grudzynskiego
i matki Barbary z domu Dettmer, mąż Weroniki Grunt z.d.Tocha
ur. 12 listopada 1977 r. w Białachowie, córki Józefa Tocha i
Marianny zd. Czerwińskiej, z zawodu kowal we wsi Nowa
Cerkiew niedaleko Gniewu, Skórcza, Pelplina; opłacany przed
wojną przez lokalnego ziemianina o nazwisku Hase, ceniony
fachowiec, szanowany we wsi, przez swojego pracodawcę i we
własnej rodzinie; do wejścia na cmentarz w Nowej Cerkwi
prowadzi wykonana przez niego jeszcze przed wojną furtka
(brama wykonana przez syna Alojzego - była tam jeszcze w
latach 90-tych XX wieku), we wspomnieniach wnuczki Haliny
człowiek ciepły, życzliwy, uśmiechnięty, zawsze w dobrym
humorze; jego grób znajduje się we wsi Nowa Cerkiew.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Bernard (I16)
 
7 Bronisław Grunt (24.06.1906) był rolnikiem, mieszkał w Bobowie koło Starogardu, żona Weronika (zm.15.07.1985), jego dzieci: Wanda (2.02.1953 r.)- fryzjerka, Barbara (1.05.1956r.)- rolniczka mieszkająca w Bobowie w domu
rodzinnym.
Pierwsza żona (chyba Jadwiga) urodziła mu syna Jerzego. Została w Niemczech w Hamburgu z synem, dokąd całą rodziną zostali wywiezieni, a wujek przyjechał do Polski, bo tu kochał inną. Podobno żona przyjechała, zobaczyła go z tą inną i wróciła do Niemiec z synem.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Bronisław (I30)
 
8 cmentarz komunalny w Oleśnicy, kwatera 1A, rząd I, miejsce 24.
W 2015 roku pochowano tam inną osobę (Marian Pietraszek). 
Paszkiewicz, Urszula (I150)
 
9 Edward Kulik (ur. 28.12.1910r. - zm. 16.02.1998r.) — mąż Agaty (ur.15.04.1915 - zm. 19.11.2001r.), ojciec Ryszarda (1950-1997) i Haliny (ur.1951), dziadek Anny (ur.1975), Sławomiry (ur.1979), Sylwii (ur.1976) i Andrzeja (ur.1980), urodzony w ŻelŻelechowie w powiecie Garwolin, pochodził z ubogiej, chłopskiej rodziny. Ojciec jego był człowiekiem mało obrotnym, dzieci pracowały już od najmłodszych lat. Młodo zmarła mu matka (miał 17 lat). W wieku dwudziestu kilku lat Edward wyjechał na Hel i wstąpił do Marynarki Wojennej. Na Helu poznał swoją przyszłą żonę Agatę, która przebywała w pensjonacie u swojej siostry Gertrudy przy ulicy Kuracyjnej 9.
Podczas kampanii wrześniowej Edward był obrońcą Helu jako działonowy działa nr 1 w baterii im. Heliodora Laskowskiego (Bofors, kaliber 152,4 m). To stanowisko po wojnie wyleciało w powietrze, dziś jego gruzy omywają fale Zatoki Gdańskiej. Mat Eddward Kulik (zapisany jako Kulig) wymieniony jest w relacji dowódcy Baterii Laskowskiego - kapitana Zbigniewa Przybyszewskiego - 25 września jako lekko ranny oraz w relacji mata Walentego Paca z tej samej baterii: "Przy pierwszym dziale widzę, żże siedzi działonowy, mat Kulig. Trzyma się za piersi i jęczy. Pytam go co się stało. Kiwa głową, że nie może mówić. Marynarze tłumaczą, że dwa granaty padły przy samym dziale. Odłamki go nie zraniły gdyż ochronił pancerz, jednak podmuch wyrzucizucił go na 10 m w górę. Upadł na piersi i teraz nie może mówić.” są to cytaty za książką Witkowskiego - "Ostatnia reduta”. Po 2 października, czyli po kapitulacji Helu, dziadek został wywieziony do Niemiec do stalagu XB w miejscowości Sandbosteel w północno-zachodniej części kraju, 43 km od Bremy. Przeżył tam 5 i pół roku. Dziadek wspominał, że miał w tym obozie bardzo popalone/poparzone nogi. Wydawało mi się, że wypadek ten zdarzył się podczas kampanii wrześniowej, ale w źródłach dott. Helu nie ma o tym mowy, a ja dobrze nie pamiętam. Może wypadek z nogami zdarzył się w drodze do obozu lub w samym obozie. W każdym razie blizny zostały mu na całe życie. Te nogi „leczyli” mu w obozie. Mówił, że nieraz dostał od Niemca po długo gojących się ranach i że to bardzo bolało. Mówił też, że obóz przeżył dzięki paczkom od Amerykanów. Jako jeniec wojenny a nie więzień cywilny otrzymywał czasem dary z zagranicy. Były tam m.in. kawa, papierosy, czekolada. Wymieniał to na żywność z Niemcami.
Gdy wrócił do Polski, dotarł do narzeczonej Agaty, która czekała na niego całą wojnę. Wzięli ślub w 1947 r. Zamieszkali najpierw przy ulicy Grodzkiej w Gdańsku, a w 1953 r. otrzymali mieszkanie przy Podwalu Staromiejskim 72/9. Dziadek podjął pracę w Żegludze Gdańskiej jako maszynista/motorniczy. Pamiętam z dzieciństwa, że dziadek jeździł na Hel do szkoły na pogadanki z uczniami na temat czasów wojny. Dostał też kilka medali, ale zaginęły w wyniku przeprowadzek po śmierci dziadków z Podwala Staromiejskiego i sprzedaży tego mieszkania. Wiem, że dziadek nigdy nie chciał pływać w rejsy dalekomorskie, co było bolączką babci i na co całe życie narzekała. Wypływał tylko w rejsy po Bałtyku, np. do Szwecji.
Bardzo lubił czytać, szczególnie literaturę wojenną, ale także „Trylogię”, „Krzyżaków”. Ostatnia książka, którą czytał przed śmiercią to „Potop”. Interesował się polityka, zawsze grał w totolotka. Nie ominął żadnego losowania, odkąd ja pamiętaam i dokąd zdrowie pozwalało mu wychodzić z domu. Był bardzo czułym, ciepłym człowiekiem. Gdy byłam mała zabierał mnie na poranki dla dzieci do kina „Leningrad” przy ulicy Długiej w Gdańsku, bronił mnie przed babcią, gdy mnie strofowała, zabierał mnie na spacery, na ławkę itp. Codziennie rano przynosił świeże pieczywo od Pellowskiego, dla mnie rogalika albo maślaną bułeczkę. W ogóle dziadek był zaopatrzeniowcem w domu, robił większość zakupów. Nie pamiętam, aby babcia kiedykolwiek stała w kolejce w mięsnym w czasach komuny lub szła po pieczywo. Pomagał też babci w praniu (w pralni, w wielkiej balii, w gotującym kotle na poddaszu budynku w czasach przedpralkowoautomatycznych), odkurzał, odpalał piecyk gazowy nad wanną, gdy chcieliśmy się wykąpać i zmywał naczynia po posiłkach. Pilnował też gotujących ziemniaków i je odlewał. Nie udzielał się jeśli chodzi o wychowanie dzieci, był bezkonfliktowy i niewymagający. Takie sprawy zawsze załatwiała babcia - pilnowanie lekcjiji, wywiadówki, ubiór dzieci i dziadka także itp. Jeśli chodzi o jedzenie, to gustował raczej w ostrych, tłustych potrawach - taka typowa polska kuchnia. Nie przepadał za słodyczami i raczej nigdy nie widziałam, aby zjadł coś słodkiego. Dla babci był bardzo czuły, zawsze pochwalał, gdy ta kupiła sobie coś do ubrania. Mniejszą wagę przywiązywał do wystroju mieszkania.
Babcię często podchodził pocałować w czoło, gdy ta siedziała na krześle. W podeszłym wieku razem oglądali serial „Moda na sukces”. Do mnie - wnuczki, nawet gdy miałam około 20 lat mówił „Aniuchna, dzidziuś mój kochany” i też całował mnie w czoło lub policzek, przechodząc obok krzesła, na którym siedziałam. Dziadek przez całe życie cieszył się dobrym zdrowiem, dopiero w latach 90-tych dostał wylewu, miał miażdżycę. Po pierwszym wylewie wyjechał do Dzierżążna na rehabilitację i właściwie wszystko wróciło do normy. Miał tylko bardzo lekko niesprawną jedną rękę. Potem był drugi udar i już
mniejsza sprawność. Do końca prawie był jednak w niezłej
formie, chociaż przeniósł się do córki Haliny na Aleję Wojska Polskiego 24. Wymagał doraźnej opieki, a żona Agata, także w podeszłym wieku, nie radziła sobie. Zmarł w listopadzie 1998 r. Jego grób znajduje się na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel)
 
Kulik, Edward (I327)
 
10 Edward Moos, urodzony w roku 1890 w Zimnej Wodzie. Student Politechniki, porucznik, po 40- miesięcznej służbie na rozmaitych frontach znalazł się w czasie rozbicia Austrii na Ukrainie. Stamtąd przekradł się z 200 tysiącami koron dla rządu polskiego do Lwowa. Po drodze, zdradzony przez podoficera, został w Stryju schwytany przez Ukraińców i osadzony w więzieniu, skąd udało mu się zbiec do Lwowa. Tu zgłosił się jako ochotnik do pierwszego pociągu pancernego. Podczas jednego z wypadów zginął 29 listopada 1918 roku w Dawidowie. K. II, grób 44.

http://www.ogrodywspomnien.pl/index/showd/56290
 
Moos, Edward (I183)
 
11 ekonomista/główny księgowy - mieszkał w Krakowie [wg Wisi] Ketter (I140)
 
12 Gertruda Konkel (15.03.1908 - 10.2001 r.)— wyszła za Pawła Konkel, zamieszkała na Helu, gdzie prowadziła z mężem pensjonat przy ulicy Kuracyjnej 9. Jej dzieci to Romualda (ur. 24.12.1933 - bibliotekarka na Helu) i Bogdan (ur.ok.1938 r.) (obecnie nadal na Helu prowadzi z żoną Bronisławą pensjonat, kiedyś zaopatrzeniowiec w firmie Koga). W tym pensjonacie przed wojną Agata, poznała swojego przyszłego męża Edwarda Kulika - obrońcę Helu.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Gertruda (I29)
 
13 Helena Borkowska (21.12.1909 r. - 8.08.1985 r.), mąż Rudolf Borkowski (zm. grudzień 1988 r.) najpierw mieszkała z mężem na Helu, a potem wyprowadziła się do Chybia na Śląsku, ponieważ zmarł jej teść i musieli przejąć gospodarstwo, tam mieszkała do końca życia; na Pomorze chyba nigdy nie przyjechała, nawet w odwiedziny, dzieci: syn Zbigniew Borkowski (24.11.1948r.) i córki bliźniaczki Danutę i Bogumiłę (ur.18.05.1958 r.), w czasie wojny rodzina była wywieziona do Lubeki i tam zmarła ich najstarsza córka.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Helena (I33)
 
14 Klara Zielińska zd. Grunt (ur.16.04.1915r. - 24.03.1985r.),
siostra bliźniacza Agaty, urodziła się jako druga, ale była dużo większa, silniejsza, w szkole bardzo dobrze się uczyła, pracowała w zakładzie radia i telewizji w Gdyni Grabówku, pierwsze małżeństwo z Zielińskim przetrwało podobno 2 tygodnie, dzieci miała z Ludwikiem Pszeniakiem (nie był jej mężem - ur.28.08.1900 - 16.08.1971r.) miała z partnerem młodszego syna Cezarego Zieliński (ur. 15.08.1954) i córkę Ludwika Piekarz zd. Zielińska (12.11.1950r. - 12.01.2007), w dojrzałym wieku prawdopodobnie popijała zawiedziona chyba jakąś miłością;

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Klara (I31)
 
15 Leonard Grunt (30.11.1913-1.05.1997) był ogrodnikiem - miał swoje ogrodnictwo mieszkał w Jegłowniku niedaleko Elbląga, żona Jadwiga (15.07.1915 - 2.06.2000), miał córki: Marię (ur. 30.06.1938r. - 4.08.2010) — gospodyni domowa, Elżbietę Grunt - Wawrzyniak (ur.10.10.1949r.)- po technikum ogrodniczym, Barbarę Mielcarska(ur.19.01.1951r. ) - po technikum ogrodniczym, hodowała m.in lisy, Aleksandrę Grunt - Domaradzką (ur. 10.12.1952r.)- zajmowała się ogrodnictwem.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Grunt, Leonard (I34)
 
16 LUCYNA KOZIOŁOWSKA
zm. 14.10.2015
Data pogrzebu: 17.10.2015, godz. 12:30

Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w sobotę 17 października w sali ceremonialnej naszego domu pogrzebowego przy ul. Różana 8 o godz. 12:30. Po ceremonii kondukt żałobny uda się cmentarz w Koszalinie pod wejście główne.
Notka biograficzna
LUCYNA KOZIOŁOWSKA – polonistka, nauczyciel (najdłużej w Zespole Szkół Samochodowych w Koszalinie, wspominana przez kilka pokoleń uczniów), w młodości związana z Wrocławiem i Warszawą. Mama dwojga dzieci i babcia jednego wnuka. Bardzo czynna w życiu zawodowym i towarzyskim, póki stan zdrowia jej tego nie uniemożliwił. Lubiła LUDZI, nowe miejsca, książki i filmy.

http://www.pogrzeby.wrotniewscy.pl/index.php?option=com_rtfunerals&view=funeral&id=781&el=memory
 
SACIUK, Lucyna (I163)
 
17 miała córkę: Cesia/Czesława Grunt, Gertruda (I29)
 
18 mieszkała w Tobolsku? Litwinka z Wiłkomierza?
Tam poznała "kupica" Żero, podróżującego po Rosji Carskiej - hipoteza (relacja Sawy) 
Paszkiewicz, Urszula (I150)
 
19 Notka biograficzna
Maria Grzywaczewska zmarła w wieku 74 lat. Wieloletnia Koszalinianka. Pracowała jako korektorka w Głosie Pomorza. Kochała przyrodę, lubiła zbierać grzyby. W pamięci pozostanie jako Kochana Mama, Teściowa i Babcia.


Kondolencje
Wyrazy głębokiego żalu i współczucia pani Natalii Suszek z powodu śmierci Matki składają dyrekcja, koleżanki i koledzy nauczyciele oraz uczniowie i pracownicy Zespołu Szkół nr. 2 im. Stanisława Lema w Koszalinie. 
SACIUK, Maria (I22)
 
20 oficer Wojska Polskiego, ożenił się z kobietą wyznania
prawosławnego, z którą miał 2 córki [wg Wisi] 
Ketter (I139)
 
21 Onufry Radź był nauczycielem i żył 95 lat.
Za: Stanisława Strauchmann (email z 2016-01-21) 
RADŹ, Onufry (I23)
 
22 Owdowiawszy "w dworze w Wojsławicach na łasce zamieszkała". Drzewińska, Eufrozyna (I376)
 
23 Parafia: Lubichowo
data zgonu: 1958
księga: 360
nr zdjęcia: 0065
nr aktu: 22
Imię: Weronika
Nazwisko: Grundt
Nazwisko panieńskie: Tocka
płeć: k
wiek: 1877 
Tocha, Weronika (I17)
 
24 Szczegóły nie są dostępne, ponieważ ten przypis jest związany z co najmniej jedną żyjącą lub prywatną osobą KOZIOŁOWSKA, Sawa (I12)
 
25 W Jankiewiczach zbudował parterowy dom.

Pracował jako nauczyciel (i dyrektor szkoły podstawowej?) w Jankiewiczach ? 
Ketter, Stanisław (I13)
 
26 Wbrew temu, co twierdzi Maria Jankowska dziadkowie NIE brali ślubu w Hajnówce w latach 1923 do 1945.

Info od: Pani Małgorzata Dąbrowska, USC Hajnówka:
Tel. 85-682-26-70

W księdze nie ma braków i nie występują te nazwiska. 
Rodzina: Jan SACIUK / Maria ŻERO (F46)
 
27 Weronika Grunt zd. Tocha - urodzona w 2 listopada 1877 r., matka Agaty, Klary (bliźniaczki najmłodsze w rodzinie), Gertrudy (najstarsza z sióstr), Heleny, Alojzego (najstarszy z rodzeństwa), Teodora, Bronisława i Leona; znała język niemiecki, była pielęgniarką oddziałową w szpitalu w Kocborowie, potem żoną Bernarda, zajmowała się głównie domem i wychowywaniem dzieci. Wnuczka Halina, która ją pamięta z dzieciństwa twierdzi, że była dość oschła w obyciu, córka Agata wspominała jako kobietę, która wszystko umiała załatwić, bardzo konkretną, czystą, dbającą o dzieci; jej grób znajduje się w Lubichowie za Starogardem Gdańskim.

napisała Anna Maria Szmidt-Kozłowska (z domu Kipiel) 
Tocha, Weronika (I17)
 
28 wg geneteki:
1789 Józef Stankiewicz
Franciszka Górkowska Łęczyca

Uwagi: 24.02. ON honestus miejscowość ON Łęczyca ONA wdowa miejscowość ONA Łęczyca

Miejsce przechowywania ksiąg:
Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi
90-458 Łódź, ul. ks. I. Skorupki 3Indeks dodał: Danecka 
Rodzina: Józef Stankiewicz / Franciszka Górkowska (F128)
 
29 wg wisi Stanisław być może miał 3 braci Ketter (I141)
 
30 z innej lini Saciuków SACIUK, Urszula (I209)
 
31 Życiorys Jana Saciuka napisany w Oleśnicy 21.9.1049 r. (pisownia oryginalna, skan w załącznikach):

Urodziłem się pod zaborem Carskiej Rosji, w Niemirowie nad Bugiem, Woj. Białystok, dnia 27 I 1902 jako 3-cie z kolei dziecko drobnego rolnika-chłopa. Rodzeństwa było 4-ro to jest ja i 3 siostry.
Po skończeniu rosyjskiej szkoły powszechnej w miejscowości Krynki, ukończyłem również rosyjską szkołę średnią (nazw. ros.) w Mielniku nad Bugiem. Do wojska polskiego zostałem wcielony w miesiącu grudniu 1923 roku z przydziałem do służby zdrowia – Szpital Okręgowy 10 IX w Brześciu nad Bugiem, gdzie jako szeregowiec ze specjalnością sanitariusz pielęgniarz przesłużyłem do miesiąca marca 1925. Po zwolnieniu się z wojska udzielałem się w pracy społecznej i samorządowej. Byłem prezesem l lewicowej organizacji młodzieżowej Wici (?) prezesem ochotniczej straży pożarnej, a także zajmowałem szereg stanowisk z wyboru kolegium samorządowego – jako członek rady gminnej, powiatowej, członek Wydziału Powiatowego, członek Rady Nadzorczej Kasy Komunalnej i viceprzewodniczący tejże rady. W roku 1929-tym zostałem wybrany na wójta gminy i byłem nim do roku 1932-go. Jako czynny członek Stronnictwa Ludowego nie mogłem dłużej (…) gdyż ze względu na moje przekonania polityczne nie odpowiadałem ówczesnemu Rządowi.
Ożeniłem się w roku 1931-go z nauczycielką Szkoły Powszechnej i wyniku naszego pożycia małżeńskiego mamy 4-ro dzieci w wieku od lat 15-stu do lat 5-ciu. Od miesiąca lipca 1938-go do dnia 1 IX 39 (wybuchu wojny światowej) byłem sekretarzem Powiatowego Związku Zawodowego Drobnych Rolników. W czasie władzy Radzieckiej w wojew. Białostockim od miesiąca marca 1940 do miesiąca czerwca 1941-go w miejscowości Popławy pracowałem jako kierownik Spółdzielni (…).
Za okupacji niemieckiej (…) moja małżonka nie (…) urzędzie. Przeżywaliśmy skrajną nędzę materialną. Na utrzymanie mej rodziny (nieczytelne) do pracy zarobkowej do gospodarstwa (…) opał z lasu. Od uderzenia się gałęzią straciłem widoczność prawego oka – dostałem katarakty, którą już po wyzwoleniu, w roku 1947 w Szpitalu Oo Bonifratrów we Wrocławiu operacyjnie usunięto i udało się mnie odzyskać minimum wzroku na to oko.
Po wkroczeniu Armii Radzieckiej w 1944-tym i wyzwoleniu wschodnich terenów Polski, zaangażowałem się do pracy w Zarządzie Gminnym Brańsk, Wojew. Białostockie i prowadziłem tam dział (dozór?) aprowizacyjny. Wobec całkowitego zniszczenia materialnrialnego doznanego podczas okupacji (budynki moje w rodzinnej miejscowości zostały specjalnie przez Niemców spalone), w miesiącu sierpniu 1945 r. przybyłem wraz z moją rodziną na Ziemie Odzyskane. Tu od 22 VIII 45 r. pracowałem aż do dnia 31 V 449 r w Starostwie Powiatowym Oleśnicy w w referacie Administracyjno-Prawniczym, zaś od 1 VI b.r. pracuję w Rejonowym Kierownictwie Robót Wodno-Melioracyjnych w Oleśnicy. Zamieszkuję w podmiejskiej wsi Ligota Wielka, gdzie żona moja pracuje w swym zawodzie nauczycielki.
Oleśnica, dnia 21. XI 49 r.
 
SACIUK, Jan (I9)